Czy freelancer powinien podejmować się darmowych zleceń próbnych?
Jesteście copywriterami freelancerami? Czy zdarzyło się wam realizować zlecenia próbne za darmo? Tak? I jak to się skończyło? Zdobyliście pracę, klienta, pieniądze? Obstawiam, że nie. Wiecie dlaczego? Jeśli nie, to zaraz postaram się wszystko wytłumaczyć.
W zasadzie mogłabym ten wpis zakończyć jednym słowem:
NIE!
Copywriter freelancer nie powinien się podejmować zleceń próbnych. Za darmo.
Co i rusz widzę, jak freelancerzy wylewają żale na forach, ponieważ podjęli się realizacji darmowego zlecenia próbnego, a potem nie otrzymali żadnej odpowiedzi. Nawet odmownej. Myślą wtedy, że pewnie zleceniodawca to sprytny oszust, zbiera teksty od dziesiątek osób i ma content za darmo. Otóż nie do końca jest to prawdą. Zawsze w takiej sytuacji mam ochotę solidnie zjechać, to znaczy pouczyć freelancera. Napisać, żeby już nigdy nie robił takich rzeczy. Sobie, innym freelancerom, mnie.
Myślicie, że nigdy nie realizowałam zleceń próbnych za darmoszkę? Jesteście w błędzie. Jako nieopierzona freelancerka z chęcią takie przyjmowałam. Ba, byłam wręcz przeszczęśliwa. Żyłam nadzieją, że może coś z tego wyjdzie, że zyskam klienta. Tak myśli każdy, który zaczyna.
Byłabym bardzo wdzięczna, gdyby w tamtym czasie ktoś solidnie puknął mnie w łeb, nakrzyczał, jak owieczce niewinnej dobrodusznie wyjaśnił, że:
DARMOWYCH ZLECEŃ PRÓBNYCH SIĘ NIE REALIZUJE.
Nie i koniec.
Mam wrażenie, że copywriterzy tworzą najmniej szanowaną grupę zawodową na rynku pracy zdalnej. „Napisz mi coś na próbę, za darmo, przecież dla ciebie to tylko chwila, a ja będę wiedział/a, czy zechcę ci zlecić napisanie pozostałych tekstów.”
Zlecenia próbne w zamian za górę zleceń. Taaa
Standard w branży freelancerów. I to wcale nie tylko tych początkujących, z mniejszym portfolio.
Zleceniodawca pisze, że chciałby nawiązać współpracę, zlecić projekt, ale najpierw musimy przejść test, czyli napisać tekst próbny, wykonać grafikę, baner, cokolwiek. Oczywiście nie zapłaci za pracę, bo to tylko zlecenie w ramach prowadzonej rekrutacji. Ewentualnie zapłaci, ale tylko wtedy gdy tę pracę wykorzysta.
Obserwuję, że niektórzy stają się coraz bezczelniejsi, ponieważ nie wymagają napisania krótkiego tekstu, wykonania prostego zadania. Dochodzi do tego, że w ramach zlecenia próbnego, potencjalny szczęściarz ma napisać scenariusz do filmu reklamowego. Ba, opracować strategię całej kampanii reklamowej.
Wiem, że osoby z mniejszym doświadczeniem, brakiem znajomości rynku, są łase na wszelkie zlecenia. Nawet na takie, za które mogą nie otrzymać pieniędzy. Myślą, że w ten sposób zbudują portfolio, nawiążą kontakty, od czegoś zaczną i potem będzie już z górki.
Kiedyś wydawało mi się, że to dotyczy klientów z mniejszymi budżetami, pozycjonerów, agencji no name. Ale nie. Okazuje się, że klientem żądającym zleceń próbnych może być równie dobrze duża renomowana firma. To nie ma znaczenia.
Posłuchajcie jednak mojej rady: nie gódźcie się na pracę za darmo!
Freelancerze, dlaczego nie możesz tego robić?
Choćby był to TVN, który proponuje napisanie scenariusza do nowej superprodukcji.
Klient, który chce dostać pracę za darmo, jest dla mnie lewym klientem nr 1.
Nie zakładam, że każdy, który chce bezpłatnej próbki, jest od razu oszustem. Jestem nawet w stanie postawić się w jego sytuacji. Chciałby znaleźć osobę do swojego zespołu, z dobrym piórem, z pomysłem. Taką, która będzie realizowała zlecenia zgodnie z jego oczekiwaniami. Ale trochę się boi płacić osobie, której nie zna i nie wie, co może mu zaoferować. Chciałby się przekonać i dostać próbkę możliwości.
Jednak to nie jest nasza sytuacja, a klienta. Czy musimy się poświęcać, by kogoś „uspokoić”?
Spójrzcie na to wszystko z trochę innej strony. Ogłoszeń dla freelancerów, w których jest zaznaczone, że przed nawiązaniem współpracy, trzeba będzie napisać tekst próbny, jest od groma.
Gdybyście mieli na nie wszystkie odpowiadać, to nic byście nie robili, tylko realizowali zlecenia próbne.
Fajnie by było, gdyby te zlecenia próbne faktycznie kończyły się dobrze dla freelancera. To znaczy po ich wykonaniu, klient odpowiadałby: Pani/e X, jest super, nawiązujemy współpracę.
Fajnie by było…
Ale teraz uwaga:
99% realizacji darmowych zleceń próbnych kończy się niczym.
Po przesłaniu pracy, kontakt z klientem urywa się bezpowrotnie. Nie otrzymujecie odpowiedzi, czy teksty były dobre, do poprawki albo beznadziejne. Nawet wtedy, gdy za jakiś czas grzecznie się zapytacie zleceniodawcy o to, czy zapoznał się z pracą i czy możecie liczyć na jakąś odpowiedź. Jak będziecie natarczywi, to może i usłyszycie, że wasza praca była do niczego, a jakże.
Dlaczego tak się dzieje? Czy to oznacza, że teksty były naprawdę słabe? Może i tak. Zdarzają się sytuacje, że po prostu wasz styl nie będzie odpowiadał zleceniodawcy. Trudno. Stawiam dolary przeciw orzechom, że prawda jest jednak trochę inna.
Klient nie będzie szanował pracy, którą dostał za darmo.
Nie dlatego, że jest zły, a dlatego, że nikt nie szanuje tego, co otrzymał za free. Być może w tym czasie znalazł 20 innych jeleni, którzy napisali dla niego teksty próbne. Przeczyta może dwa, może wcale, bo w międzyczasie się rozmyślił i stwierdził, że jednak już nie potrzebuje tekstów. Może dostał ich tyle, że nie wszystkie zdążył przeczytać. A freelancerzy czekają na odpowiedź. Może i ponaglają. I nic. Zero odpowiedzi.
Możliwe, że firma, agencja, stacja telewizyjna, kanał na You Tube chcieli wyłonić zwycięzcę, znaleźć utalentowanego współpracownika. I może wyłonili. Ale to nigdy nie będziecie wy.
To jest podobnie jak z konkursami na hasła, nazwy, strony, grafiki, wymyślenie sloganu i innymi loteriami. Niby ktoś wygrywa. Mam znajomą, która naprawdę zdobywa cenne nagrody w wielu konkursach. A to wycieczka zagraniczna, a to fajna gra planszowa, a to 1000 zł. Ale ona gra robi to dla rozrywki, niemal nałogowo i w wolnym czasie. Nie płacze jak przegra.
W przypadku loterii pewność wygranej jest nawet większa. Ponieważ trzeba wyłonić zwycięzcę, a zatem i zapoznać się z nadesłani pracami. Zleceń próbnych nikt nie ma obowiązku sprawdzać. Nikt nie ma obowiązku wyłaniać zwycięzcy.
Zlecenia dla freelancera – praca czy rozrywka? Zdecyduj się
Jeżeli chcecie, by wasza praca nabrała tonu rozrywki, hazardu, to proszę bardzo. Bawcie się. Będziecie się czuli, tak jakbyście wciąż szukali pracy, rozsyłali CV do miliona firm z nadzieją na odpowiedź. W wielu branżach (zwłaszcza artystycznych) standardem jest szukanie szczęścia, życie z nadzieją, że ktoś nas wypatrzy, zachwyci się naszym talentem. Kastingi, konkursy, kastingi, konkursy. Tylko, czy wy freelancerzy, chcecie marzyć czy pracować i zarabiać?
Jeżeli kiedyś realizowaliście zlecenia próbne, to przyznacie mi 100% racji. Ilu z was otrzymało zlecenia? A ilu chociaż odpowiedzi w stylu: nie, jednak pani/u to podziękujemy?
Dlaczego nie dostajecie odpowiedzi?
Głównie dlatego, że klient do niczego się nie zobowiązał. I mas was gdzieś. Druga sprawa, że często to są zleceniodawcy nie mający pojęcia o pracy copywritera. A tym bardziej o pracy freelancera. Wyznają zdrowy egoizm i myślą wyłącznie o swoich biznesach. Dlaczego mielibyśmy tracić czas, tylko dlatego, że ktoś chce nas sprawdzić za darmo? Też myślmy o swoich biznesach i bądźmy zdrowymi egoistami.
Gdy pracodawca na tradycyjnym rynku pracy zatrudnia na czarno na kilkudniowy okres, to mówimy o nim niepochlebnie. Bo on łamie prawo.
Takie praktyki mają miejsce na przykład w gastronomii i branży budowlanej. Prawo głosi, że istnieje coś takiego jak okres próbny, który w jakiś tam sposób chroni pracodawcę. Ale za pracę w tym czasie należy się płaca. Nawet jeśli jest mniejsza niż w przypadku pracowników zatrudnionych na stałe. Pracodawca podejmuje ryzyko, bo przecież nie zna potencjalnego pracownika. Zleceniodawca również musi to ryzyko podjąć. Można jednak zaproponować np. płatne zlecenie próbne albo już na początku pokazać się od jak najlepszej strony, by wzbudzić zaufanie klienta.
Zleceniodawcy mówią, że nie zapłacą za coś, czego jeszcze nie zobaczyli
Dla mnie to żaden argument. Nie przyzwyczajamy klientów do takich praktyk. Bo za jakiś czas może się okazać, że wszyscy będziemy musieli realizować zlecenia za darmo, na próbę.
Handel usługami to nie handel produktami. Tu rządzą inne prawa.
W sklepie można wręczyć darmową próbkę perfum, saszetkę farby do ścian na próbę. W przypadku tekstów jest to niemożliwe, ponieważ nie ma możliwości produkcji ich na zapas i rozdzielania do woli. Na próbę. Praca copywritera zajmuje czas, którego nie da się odpracować w sytuacji, gdy faktycznie znajdzie się klienta.
Żeby to wszystko bardziej zobrazować, mam dla was przykład
Planuję remont łazienki. Szukam fachowca. Znajduję kilku, ale nie wiem, któremu zlecić pracę. Wprawdzie pokazują mi jakieś zdjęcia wykonanych remontów. Ale, po pierwsze:
SKĄD JA MAM WIEDZIEĆ, ŻE TO ICH PRACA?!
Po drugie:
SKĄD JA MAM WIEDZIEĆ, CZY MOJĄ ŁAZIENKĘ TEŻ TAK ŁADNIE WYREMONTUJĄ?! PRZECIEŻ TO INNA ŁAZIENKA!
Właśnie takie argumenty z reguły padają ze strony klientów na rynku pracy zdalnej.
Zatem znajduję rozwiązanie, dzięki któremu ochronię swoje interesy i dam któremuś fachowcy pracę.
Panie Heńku. Zainteresowała mnie pana oferta. Ale wie pan, mam wątpliwości, a nie chcę zlecać pracy w ciemno. Mam jednak superpropozycję. Pyta pan jaką? To proste: na próbę położy mi pan kafle na podłodze. Tylko na podłodze, przecież to dzień roboty. A jak mi się spodoba, to nie tylko zapłacę, ale też będzie pan mógł zrobić mi całą łazienkę.
Niefajnie, co?
Nam freelancerom, też nie jest fajnie, gdy ktoś stawia nas pod ścianą.
W jaki sposób chronić swoje interesy, dbając jednocześnie o satysfakcję klienta?
Jeżeli klientowi nie wystarczy portfolio albo jeszcze go nie macie, mam dla was inne rozwiązania. Dzięki nim, nie będziecie musieli pracować za darmo i nie stracicie potencjalnych zleceniodawców.
1.Proponujecie, że owszem wykonacie próbne zlecenie, ale płatne, powiedzmy z upustem 30%. Jeden krótki tekst wystarczy, by klient się przekonał, że może wam zaufać.
2. Nie zastrzelcie mnie za mój drugi pomysł. Dość ryzykowny, ale może się opłacić freelancerom bez bogatego portfolio. Piszecie klientowi, że płatność za zlecenie próbne musi nastąpić z góry, ale jeżeli nie będzie zadowolony z realizacji, zwrócicie mu pieniądze. Taki prosty trik sprzedażowy.
3. Zabezpieczcie transakcję przez useme.eu. Napiszcie klientowi, że chcecie, by opłacił fakturę Pro Forma przed podjęciem się realizacji. Pieniądze na wasze konto wpłyną dopiero po zaakceptowaniu dzieła. Klient nabierze do was zaufania, ponieważ będzie wiedział, że w razie czego może odzyskać pieniądze. Tak właśnie działa useme.eu, o czym pisałam tu>>> Jak legalnie rozliczać się z klientami nie mając firmy?
Dla mnie najlepsza jest jednak opcja nr 1.
Przykład z życia wzięty. Ostatnio otrzymałam propozycję zlecenia próbnego od bardzo fajnego klienta, z możliwością dłuższej współpracy. Zastosowałam opcję nr 1, czyli poinformowałam klienta, że napiszę zlecenie próbne, ale nie za darmo. Dam upust 30%. I dzięki temu zdobyłam stałe zlecenie o wartości 500 zł netto miesięcznie. Jestem przekonana, że stało się to dlatego, że klient musiał zapłacić za tekst, a raczej nie chciał płacić za coś, z czym nawet się nie zapoznał.
Sukces osiągają osoby, które biorą sprawy we własne ręce. Jeżeli chcecie prezentować własne umiejętności za darmo, to lepiej róbcie to na swoich blogach. Wykonacie pracę, która będzie wasza i nikt nie będzie mógł z niej skorzystać, ale za to będzie świadczyła o waszych możliwościach.
Jeżeli lubicie pracować za darmo, to na przykład piszcie teksty dla fundacji lub innych organizacji charytatywnych. W ostatnim roku dwa razy otrzymałam zlecenia od rodziców zbierających fundusze dla swoich chorych dzieci. Jedno polegało na przygotowaniu tekstu na ulotkę zachęcającą do przekazania 1% podatku na leczenie dziecka. Drugie dotyczyło przygotowania treści mailingu do firm- cel był ten sam. Oczywiście rodzice chcieli zapłacić za teksty, ale odmówiłam. Nie piszę tego, żeby się chwalić swoją dobroczynnością. Po prostu, jeżeli macie ogromny przymus pracy za darmo, to chociaż zróbcie z tego jakiś pożytek. 😉
Dla was, freelancerów, którzy bezskutecznie szukają ofert, mam zadanie do wykonania.
Zróbcie wszystko, by nie szukać klientów, ale by to oni szukali was. Byście to wy mogli decydować, czy chcecie nawiązać współpracę. Byście mieli tyle propozycji, że nie będziecie wiedzieli, za co się wziąć. Właśnie tego wam życzę. A darmowym zleceniom dla freelancerów mówimy NIE.