Pracujesz dużo, ale nie zarabiasz dużo. O pracoholizmie, wydajności pracy i wyzyskiwaniu samego siebie
Poprzedni post Następny post

Moja mama zapytała mnie: Asia, dlaczego nie pracujesz tak dużo jak kiedyś? Zawsze widziałam cię z komputerem, a teraz widzę, że masz więcej wolnego. Nie masz pracy? Czy coś jest nie tak?

To prawda, nie siedzę non stop przy kompie, ale właśnie chodzi o to, że z pracą wszystko jest w porządku. Nareszcie.

……………..

Zauważyłam, że w świecie freelansu lubimy się chwalić, że pracujemy bardzooo dużo. Pracujemy dużo, czyli jesteśmy pracowici i osiągamy sukcesy. A tu nie ma się czym chwalić, ponieważ jeśli pracujemy ponad siły, to oznacza, że nie wszystko w naszym życiu działa sprawnie. I prędzej czy później doświadczymy tego konsekwencji. Negatywnych oczywiście.

Wydaje się nam, że efektywność naszej pracy zwiększy się, jeśli poświęcimy na nią więcej czasu. Im więcej będziemy siedzieć przed kompem, tym więcej będziemy zarabiać, szybciej rozwijać itd. Często jest wręcz odwrotnie! Na wzrost wydajności pracy nie wpływa zwiększenie czasu pracy, ale jego ograniczenie + poprawa warunków pracy. Do tego dochodzą również takie kwestie jak kondycja psychofizyczna, stopień organizacji, doświadczenie itp. Ale ostatecznie w temacie efektywności, i tak wszystko sprowadza się do tego, że człowiek pracujący potrzebuje odpoczynku. Im więcej czasu poświęci na regenerację organizmu, tym jest zdrowszy, a przez to pracuje lepiej i z większą satysfakcją.

Wydajność pracy freelancera

To normalne, że w początkowym okresie pracy freelancera, pracujemy ponad miarę, często chaotycznie, w różnych dziwnych godzinach. Ale z czasem powinno się wszystko unormować. Nawet życie freelancera powinno nabrać odrobiny regularności. To podstawa, by cieszyć się życiem oraz być zdrowym psychicznie i fizycznie.

Można to porównać do remontu, przeprowadzki do nowego domu czy urodzenia dziecka. Początkowo żyjemy w chaosie, wszystko jest nowe, nie ogarniamy się itp. Ale jakby to było, gdyby taki stan trwał wiele lat?

W moim odczuciu, założenie pracy zdalnej czy freelancingu jest takie, że dąży się do minimalizacji nakładów (czasowych, intelektualnych, energetycznych itp.), otrzymując wciąż takie same, a nawet większe korzyści. Czyli generalnie nie chodzi o to, by pracować coraz więcej i dłużej, ale by pracować w taki sposób, by mieć więcej czasu wolnego, relaksu, pieniędzy, swobody itp.

Człowiek-freelancer (ale też każdy pracujący) prędzej czy później zrozumie, że najważniejszym etapem pracy jest wypoczynek.

Racjonalnie dawkowana praca i odpoczynek sprawiają, że człowiek wciąż działa na odpowiednich obrotach, nie wypala się, tylko idzie do przodu. Może rozwija się wolniej, ale za to jest zdrowy, nie zaniedbuje żadnej dziedziny życia, ma czas i na karierę, i na rodzinę.

Można okazjonalnie pracować dużo, to normalne przy realizacji niektórych zadań, ale grunt, by potem zrobić sobie przerwę, a w dłuższej perspektywie dążyć do stabilizacji.

Pracoholizm i przepracowanie to nie to samo

Pracoholicy to ludzie uzależnieni od pracy. Wkładają nadmierny wysiłek i poświęcają pracy dużo swojego czasu, ale w zamian za to uzyskują godziwe  nagrody (najczęściej pieniądze i awanse), co sprawia, że odczuwają ogólne zadowolenie z tej pracy.

Na pozór mają się świetnie. Sukcesy zawodowe, wysokie stanowiska, prężnie rozwijające się firmy, wygodne życie. A za tą fasadą może kryć się depresja, brak życia seksualnego, brak życia towarzyskiego, zaburzenia łaknienia, nałogi, kiepskie relacje z rodziną itd.

Tu mamy cytat z opracowania naukowego dotyczącego pracoholizmu:

Tacy ludzie pracują kompulsywnie i stale, dzień i noc, w święta i w weekendy. Są nieugięci w realizacji terminów. Pracę traktują jako coś ważniejszego niż relacje społeczne i przez to są widziani jako osoby nieuwzględniające potrzeb innych osób ze swojego otoczenia (np. partnerów ). Zaraz po skończeniu jednego zadania biorą się za drugie. Są bardzo wysoko oceniani przez osoby spoza rodziny, np. pracodawców.∗∗

Są też ludzie, którzy pracą dużo, ale nie osiągają zadowalających efektów i satysfakcji.

Często również pracują kompulsywnie, ale chaotycznie, bez planu. Stale myślą o pracy, mają trudność z utrzymaniem koncentracji na zadaniu aż do jego ukończenia. Ich działania są często nieprzemyślane, mogą przez długie godziny udawać, że pracują, tak naprawdę zajmując się czymś innym (np. przeglądaniem fejsa). A kiedy zbliża się termin pracy, pracują bez ustanku, dzień i noc. ∗∗

Każdy freelancer może z czasem uzależnić się od pracy i sprawić, by to ona stanowiła centrum jego życia. Z tej pracy może mieć efekty lub nie, to już jest bardzo indywidualna kwestia. Ale życie osobiste zawsze na tym ucierpi.

 

Pamiętam, jak kilka lat temu rozmawiałam z pielęgniarką pracującą na oddziale pediatrycznym. Powiedziała mi, że dla wielu jej koleżanek praca z dziećmi jest bolesna, ponieważ od lat bezskutecznie próbują zajść w ciążę. Uważała, że przyczyną niepłodności były nocne dyżury, nieregularny tryb życia i przepracowanie.

 

Organizmu nie da się oszukać

Miałam okresy, w  których pracowałam bardzo, bardzo dużo i wydawało mi się, że to jest ok. Do momentu, w którym zrozumiałam, że byłam totalnie wypompowana. Po x godzin spędzonych przed kompem traciłam ochotę na wychodzenie z domu, spotkania z innymi ludźmi, czy nawet spędzanie czasu z rodziną. Zauważyłam też, że wzrost liczby godzin pracy wcale nie wpływał na moją wydajność. Początkowo może rzeczywiście zarabiałam dużo więcej, ale potem moja motywacja, energia, pomysłowość zaczęły drastycznie spadać. Wychodziło na to, że kiedy w normalnych warunkach pracowanie nad czymś zajmowało mi 2 godziny, przepracowanie wydłużało ten czas do nawet 5 czy 10 godzin. Organizmu nie da się oszukać i ten prędzej czy później, zbuntuje się. Przepracowany człowiek jest do niczego.

Potem odkryłam, że to właśnie odpoczynek, a nie kolejne zlecenia, napędzają mnie do pracy.

Wydajność człowieka zmienia się cyklicznie

Przyjrzyjcie się tym wykresom, na których przedstawiono jako zmienia się wydajność człowieka:

 

1.W ciągu roku:

F to zdolności fizyczne
P to przebieg sprawności umysłowej

Źródło: L. Dulina, M. Gaso, M. Kram, , D. Plinta, Wydajność pracowników i ergonomiczny program prewencyjny, w: Zarządzanie przedsiębiorstwem, Akademia Techniczno-Humanistyczna, Bielsko Biała 2017. 

Tak mniej więcej zmienia się nasza wydajność pracy w cyklu rocznym. Choć u każdego będzie to pewnie to wyglądać trochę inaczej. Na przykład ja, zaobserwowałam, że w okresie wiosenno-letnim kondycja psychiczna i fizyczna jest u mnie zdecydowanie lepsza niż w okresie zimowym. Trzeba poznać swój organizm i dopasowywać do niego np. dłuższe urlopy, realizację większych projektów itp.

2. W ciągu tygodnia:

Źródło: L. Dulina, M. Gaso, M. Kram, , D. Plinta, Wydajność pracowników i ergonomiczny program prewencyjny, w: Zarządzanie przedsiębiorstwem, Akademia Techniczno-Humanistyczna, Bielsko Biała 2017. 

Tu z kolei mamy przedstawione jak zmienia się nasza wydajność w ciągu tygodnia. U mnie znów jest trochę inaczej, ponieważ największy wzrost energii i chęci do pracy przypada na czwartek i piątek. 😉 Wiedząc, w których dnia tygodnia ma się najwięcej motywacji do pracy, planujemy np. że w poniedziałki i wtorki realizujemy bardziej wymagające projekty, a łatwiejsze prace zostawiamy na koniec tygodnia.

3. W ciągu dnia:

Źródło: L. Dulina, M. Gaso, M. Kram, , D. Plinta, Wydajność pracowników i ergonomiczny program prewencyjny, w: Zarządzanie przedsiębiorstwem, Akademia Techniczno-Humanistyczna, Bielsko Biała 2017. 

Ten wykres również jest przykładowy, ponieważ każdy człowiek jest inny. Dlatego warto tak organizować dzień pracy, że np. wtedy gdy nasza wydajność jest największa realnie pracujemy (np. piszemy, projektujemy itp.). Jeśli musimy, to na popołudnie czy wieczór zostawiamy sobie równie ważne, ale raczej nieskomplikowane i mało wymagające zadania, np. odpowiadanie na maile klientów, przygotowywanie ofert czy powiedzmy ponowne zapoznanie się z pracą którą będziemy wysłać następnego dnia.

Warto założyć sobie, że np. przeznacza się 4 czy 5 godzin na intensywną pracę związaną z wykonywaniem zleceń i na tym koniec. Jeśli dziś się nie zdążyło, to nie przedłużać, nie robić do nocy.  Tylko odłożyć komputer i odpocząć. Zacząć na świeżo następnego dnia. Nie warto cisnąć bez umiaru aż do końca zadania, tylko dopasowywać się do naturalnych spadków i wzrostów wydajności pracy. Inaczej zawsze będzie się w niedoczasie, ponieważ będzie się pracowało pomimo sprzeciwu organizmu i zawsze będzie się przemęczonym. To krok do wypalenia zawodowego i uzależnień internetowych.

 

Grunt to równowaga w życiu

To jest najtrudniejsze w pracy freelancera. Bywa, że skuszeni możliwością nienormowanego czasu, rozciągamy dzień pracy do maksimum. W efekcie wydaje nam się, że cały czas pracujemy. Zdarza się, że w dzień nie robimy nic konkretnego, przeglądamy w necie jakieś bzdury. Albo nagle wynajdujemy sobie megapilne zadania do wykonania w domu, typu mycie okien czy odkurzanie. A gdy przychodzi wieczór, nagle uświadamiamy sobie, że jeszcze mamy tyleee do wykonania i pracujemy do późnych godzin nocnych.

Choć mój biorytm robi ze mnie „sowę”, czyli wolę pospać dłużej i pracować do późna, jak mogę, staram się tego unikać. Bo wiem, jak to funkcjonuje…

Robi się błędne koło:

Pracuję do późna> rano jestem niewyspana albo śpię do późna> zaczynam pracować później> czyli kończę pracę później> rano jestem padnięta> znów pracuję do późna>∞

W efekcie wydaje mi się, wciąż pracuję i nie mam czasu na nic innego. 

 

Jak rozsądnie planować sobie pracę zdalną?

Ogólnie to każdy powinien planować pracę pod siebie. Inaczej będzie to wyglądało u mamy pracującej na urlopie wychowawczej i dorabiającej po godzinach, a inaczej u pełnoetatowego freelancera.

Ja na przykład wprowadziłam takie zasady, które z mniejszym lub większym skutkiem staram się realizować:

 

  • Nie pracuję w weekendy. Różnie to bywa, ale staram się. 😉 To wcale nie musi być weekend, ważne jest, by robić sobie 1-2 dni wolnego w tygodniu. Wtedy absolutnie nie robię nic co dotyczy pracy. Dosłownie zapominam o niej, nawet jeśli mam do wykonania zlecenia. To trudne, od tak zapomnieć o jakiejś pracy, ale bardzo regeneruje siły.

 

  • Świadomie co jakiś czas (1-2 razy w roku) zwalniam obroty i robię sobie więcej wolnych dni, przeznaczając je na nadrabianie filmów, książek, jakieś wypady z rodziną czy po prostu czas dla siebie. W takich okresach regeneruję siły i więcej czasu poświęcam sobie. Podstawowa zasada – nie włączam komputera, a telefonu używam tylko w pilnych sprawach. Rano i wieczorem sprawdzam, czy przyszedł jakiś pilny mail. To nie jest tak, że wcale nie pracuję. Po prostu realizuję mniej zleceń. Wtedy też zarabiam mniej, ale godzę się na to, ponieważ moje zdrowie jest dla mnie cenniejsze niż kasa.

 

  • Wszystko co dotyczy mojej pracy, wliczam do czasu pracy. O tym pisałam w tekście o cenniku copywritera. To proste, jeśli cały dzień konsultowałam się z klientami i na nic innego nie starczyło mi czasu, nie zakładam, że nie pracowałam. Przecież moja praca to nie tylko pisanie, ale też różne zadania do wykonania.

 

  • Nie oszukuję się, że pracuję. Jakże często pracujemy bez umiaru i beż żadnych efektów. Dlatego, że tylko wydaje nam się, że coś robimy. Przez to również przeszłam. Kiedyś sądziłam, że muszę siedzieć przed komputerem, nawet jak nie mam zbyt wiele pracy, jestem chora czy zmęczona. W efekcie, zamiast pracować, to tu fejsbuczek, tu pogaduszki na mesengerze, potem jakiś bzdurny fan page, a tu jeszcze blogasek itp. Godziny leciały, już 15., a ja wciąż nie miałam nic zrobionego. Przedłużałam dzień pracy do 18., ale mój mózg już nie chciał współpracować. O matko, to już 20., a jutro musiałam tego dnia przesłać pracę! Bywało, że tak marnowałam dni, siedząc „w pracy” do 2 nad ranem. W nocy przez 5 godzin robiłam coś, co w dzień zajęłoby to maks. 1-2 godziny. A do tego marnowałam cały dzień i wieczór. I właśnie tak wielu z nas pracuje „całymi dniami”. Niby coś robią, spędzają długie godziny przed kompem, w efekcie są kompletnie bezproduktywni.

 

  • Biorę sobie urlopy. Jak w każdej normalnej pracy. Człowiek musi mieć ileś dni w roku, kiedy nie robi absolutnie nic co dotyczy pracy. W okresie wakacyjnym wszystko stoi u mnie na głowie, ponieważ dzieci nie chodzą do szkoły. Pracuję więcej wieczorami, zabieram kompa na wyjazdy rodzinne, ale i tak planuję sobie ok. 7-10 dni prawdziwego urlopu.

 

  • Nie trzymam się kanonów i nie pracuję np. 8 godzin dziennie. Można pracować i 5, i 10 godzin, ważne by praca była wydajna, opłacalna i nie doprowadzała do przepracowania. W przypadku zadań kreatywnych, do których można zaliczyć copywriting, nie sprawdza się sztywny czas pracy, w której x godzin pracuje się bez przerwy, jak np. przy taśmie produkcyjnej. Dlatego lepiej wychodzę, gdy planuję sobie dwa główne bloki czasowe (po 2-3 godziny), w których pracuję najintensywniej. To właśnie wtedy załatwiam najważniejszą część pracy, czyli np. piszę teksty dla klientów. Godziny wieczorne, a częściej poranne, zostawiam na inne prace, które nie wymagają dużego wysiłku psychicznego. Na ogół staram się nie pracować wieczorami.

 

  • Robię sobie przerwy pod dyktando mojego organizmu. Kiedy nie jestem w stanie się skupić, lub po prostu brakuje mi „weny”, odchodzę od kompa. Po prostu. Taki luksus freelancera, że nie musi udawać, że pracuje, ponieważ ktoś mu zarzuci obijanie się. Dla klientów nie liczy się to, ile czasu pracujemy, bo nas z tego nie rozliczają. Dla nich ważne są efekty.

 

  • Rozgraniczam pracę od życia osobistego. Czasami to normalne, że np. blogerzy nie mogą w pełni oddzielić życia zawodowego od prywatnego. Taka specyfika tego zawodu – stale na łączach. Kiedyś też sądziłam, że to moja praca powinna mi towarzyszyć w każdej godzinie życia. Że co się stanie, jak wieczorem sobie popracuję, będę co chwilę sprawdzać skrzynkę mailową czy cały czas korespondować z klientami. W końcu jestem freelancerem. Niestety, ale taki styl życia kompletnie się u mnie nie sprawdził. Życie osobiste legło w gruzach.

Praca musi się opłacać

Warto zaznaczyć, że w przypadku copywriterów niewykonalne jest pisanie non stop, 8 godzin dziennie, od poniedziałku do piątku, przez 12 miesięcy i x lat. Na początku tak, w dłuższej perspektywie, człowiek będzie tak zmęczony, że zacznie uznawać tę pracę za bezsensowną, nieopłacalną. Będzie się czuł wyzyskiwany przez samego siebie. Słusznie. Jednym z powodów, dla których copy pracują ponad miarę, jest niska płaca i praca dosłownie na akord. Chcąc wyrobić dniówkę, strasznie się meczą, byle zdążyć do końca dnia i przesłać te 30 artów. Czyli trzeba zrezygnować z pracy na akord i ustalić uczciwy cennik pozwalający na robienie sobie wolnego.

Jeśli freelancer nie jest w stanie zarobić tyle, by organizować sobie dni wolne i dłuższe urlopy – jest źle.

Jeden ze współczesnych pisarzy powiedział, że tylko raz w życiu zdarzyło mu się napisać więcej niż 10 000 znaków w ciągu jednego dnia i była to katorga. Dla copy 10 000 znaków to pikuś. 5 tekstów na blog, 15 opisów produktów. Przyjmując, że klient chce zapłacić za ten „prosty” tekst (jak to z reguły się mówi) 10 zł, dniówka wyjdzie 100 zł. A od tych 100 zł trzeba jeszcze odjąć koszty pracy.

Dlatego zawsze będę uważać, że copywriter to najbardziej wyzyskiwany zawód w świecie pracy online. 

 

Na koniec podsumowanie

Starałam się wytłumaczyć, że na efektywność freelancera wpływa nie tylko czas, który poświęca się pracy. Dłuższe godziny pracy wcale nie sprzyjają.

Ale wzrost lub spadek wydajności człowieka zależą nie tylko od przerw w pracy (w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca i roku).

Na to, czy będziemy działać efektywnie, wpływają również:

  • wzrok (ostrość widzenia, akomodacja oka, widzenie przestrzenne itp.) – dlatego nie warto pracować w nocy, kiedy widzenie jest gorsze
  • zdolności psychiczne (sensomotoryczne, intelektualne i poznawcze) – podejmujmy się zadań, którym jesteśmy w stanie sprostać
  • otoczenie- pracujmy w miejscach sprzyjających (np. cichych lub głośnych), ale to już indywidualna kwestia
  • elastyczność  – zdolność do przystosowania się do zmieniających się warunków w branży, życiu itp.
  • sposób działania – nie działajmy chaotycznie, a zorganizowanie
  • relacje z innymi ludźmi  – dbajmy o stosunki z klientami, współpracownikami, rodziną, przyjaciółmi itp.
  • i wiele innych∗

Na początku, rozwijając swoją działalność, trzeba trochę przycisnąć. Zdaję sobie sprawę, że ustalenie pewnych norm czasowych jest możliwe dopiero po tym, jak praca freelancera nabierze regularności. Ale warto o tym pomyśleć, jeśli chce się być freelancerem na dłuższą metę, nie tylko na chwilę.

 

Źródła: 
B. Dudek, Pracoholizm - szkodliwy skutek nadmiernego zaangażowania w pracę, Instytut Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera w Łodzi, Łodź 2008.
L. Dulina, M. Gaso, M. Kram, , D. Plinta, Wydajność pracowników i ergonomiczny program prewencyjny, w: Zarządzanie przedsiębiorstwem, Akademia Techniczno-Humanistyczna, Bielsko Biała 2017. 

 

Wróć na górę