Te wtyczki na WordPress OBOWIĄZKOWO musisz mieć na stronie www
Wybaczcie, ale trochę was oszukałam z tym tytułem. Bo ja nie chciałam pisać, o tym jakie wtyczki na WordPressa musicie zainstalować, by osiągnąć sukces. A przestrzec przed podążaniem w stronę ciągłego ulepszania i skupiania się na błahostkach.
Do rzeczy.
Czasami przelatują mi przed oczami dyskusje albo wpisy na temat Disqusa, wtyczek na WordPressa i narzędzi na strony www. Ludzie wymieniają się swoimi doświadczeniami, piszą o wadach i zaletach. I dobrze, bo warto wiedzieć, co tam pojawiło się nowego i czy można to wykorzystać, by zwiększyć funkcjonalność, poprawić wygląd i jakość swojej strony.
Jeszcze kilka lat temu Disqus był szalenie modny. Wszyscy go propsowali, mówili, że zwiększa liczbę i jakość komentarzy, że na blogach pojawiają się realne dyskusje itp. Dziś słyszę głosy, że zaczyna wkurzać, i trochę się nie dziwię, ponieważ zdarza się, że automatycznie, bez wiedzy właściciela strony zasysa jakieś dziwne i dość szpecące reklamy. Tu niby wpis o tym, „jaką zabawkę kupić dwulatkowi”, a na dole baner „jak w 5 minut powiększyć penisa”.
Ostatnio, na jednej z grup ludzie gdybali, co jest lepsze – Disqus, system komentarzy wbudowanych w WordPress czy opcje komentowania z poziomu FB. Jak to zwykle bywa, jedni chwalili to, inni tamto. Gdybym ja miała wyrazić swoje zdanie, to Disqus jest OK, dopóki mi też nie dowali tych banerów z reklamami. Ale też na nie na tyle fantastyczny, że nie mogłabym go zastąpić czymś innym, gdyby zaszła taka potrzeba. Spełnia swoją funkcję, jest dość znany, czasem zdarzy się, że pozyska mi jakieś wejście na stronę. Czyli jest dodatkowy ruch. GA pokazuje, że nawet 2-3% odwiedzających moją stronę pochodzi z Disqusa. Jeśli któryś miałby zostać moim klientem albo fanem 😉 – warto.
Czy coś z tego wynika? Absolutnie nic. Kiedyś się mówiło, że instalacja Disqusa podnosi liczbę i jakość komentarzy, z czym nawet się zgodzę. Ale ilu jest blogerów, którzy mają tylko komentarze z WordPress i też żyją?
Wiecie dlaczego?
Bo to nie ma żadnego znaczenia.
Jeśli uważacie, że jakieś narzędzie będzie przydatne, coś tam poprawi, usprawni, to bierzcie je. Ale też nie myślcie, że taka „pierdoła” jak system dodawania komentowania, drastycznie zmieni waszą stronę, bloga czy biznes .
Często tygodniami zastanawiamy się nad na tym, jaki tu dodać kolor, czy logo nie za małe, jaki font, jakie zdjęcie, jaką wtyczkę. Dla przykładu, ja, nigdy nie miałam logo i nie sądzę, by to w jakikolwiek sposób wpłynęło na moje usługi. Zamiast logo mam zdjęcie, a że zrobiła mi je utalentowana koleżanka i myślę, że wyszłam na nim całkiem ładnie, bardzo je lubię. 😉
Nagminnie przyczepiamy się do jakichś drobiazgów, nic nie znaczących, tak jakby jakaś tam wtyczka na WordPress miała wpłynąć na liczbę klientów, sukces i rozpoznawalność. Kiedyś był szał na Yoast SEO, które mylnie postrzegano jako narzędzie do pozycjonowania. Miałam kiedyś tę wtyczkę, ale wywaliłam, bo zauważyłam, że robi mi trochę chochlików w wyszukiwarce.
Był okres, że pod wpływem czytania porad rożnych blogerów biznesowych, moja strona była wypchana dziesiątkami wtyczek na WordPress. Już sama nie wiedziałam, która do czego służy. Kiedyś jakąś odinstalowałam, i bach, zniknęły lajki przy postach. 😭 😭 😭
Kiedy chłopaki z Bracia Write poprawiali mi szablon strony, poprosiłam ich o wywalenie niepotrzebnych wtyczek. Pomyślałam, że jak mi coś przestanie działać, będę miała na kogo zwalić winę. 😂 To jest też info ode mnie, że nie wszystko trzeba robić samemu, czasem, zamiast instalować milion wtyczek, poprosić o pomoc kogoś doświadczonego. W wielu przypadkach zamiast kolejnej wtyczki na WordPress, wystarczy drobna zmiana w kodzie źródłowym.
Owszem, dodatkowe narzędzia jako takie są fajne, bo zwiększają możliwości witryny, pozwalają ją rozbudować, rozszerzyć np. o newslettery, jakieś tabelki, panele boczne itp. Nie mówiąc już o narzędziach, które np. podpowiadają, jak ludzie poruszają się po stronie, gdzie najczęściej klikają. Gdy ładuje się kupę kasy w marketing, a każde wejście człowieka jest na wagę złota, przesunięcie ikonki w lewo lub prawo, może być kwestią tysięcy złotych. Wtedy warto znać różne wskaźniki, by móc określić, czy to na co wydajemy, zwraca się nawiązką. Ale to dotyczy bardziej zaawansowanych działań marketingowych, gdy kasa płynie strumieniami, a witryna zbiera setki tysięcy użytkowników.
Miejmy świadomość, że im więcej wtyczek na WordPress, tym większe obciążenie, dłuższy czas ładowania itd. Warto również wiedzieć, że wiele wtyczek na ogół jest przygotowanych dla laików takich jak ja, czyli ludzi, którzy nie znajdą podstaw html.
Chociaż ja w tym temacie trochę się podszkoliłam i potrafię już na przykład wpisać kod śledzenia GA do „header.php”, a nawet zmienić kolor i jeszcze kilka innych drobiazgów. Kiedyś w tym celu używałam wtyczek. 😂😂Ale że też nie siedzę w tym temacie, bo mam inne zajęcia, to bywało, że zabawy z html kończyły się doszczętnym rozwaleniem strony. Tu ważna uwaga, by przed każdą zabawą ze stroną, pobrać na dysk kopię zapasową.
Nie sztuką jest zatem ustroić stronę wtyczkami jak choinkę. Sztuką jest zrobić to tak, by pojawiły się realne efekty.
Wtyczki na WordPress nie zapewnią pieniędzy
Niejednokrotnie dostaję pytania: Asia, jak pozyskiwać klientów? Jak ty to robisz? A no na przykład tak, że mam swoją stronę i ściągam na nią użytkowników, którzy mogą być zainteresowani moimi usługami. Jeśli komuś to nie wychodzi, najczęściej popełnia jeden z tych dwóch błędów.
Pierwszy polega na tym, że nie ma nic swojego, żadnej strony, fanpejdża, Linkedina itp. No niczego, oprócz adresu mailowego, zbioru plików w Wordzie imitujących portfolio i dziesiątek kont na Oferii i innych portalach. A tak to się daleko nie zajedzie. Bo to jest handel obwoźny. Męczący i mało efektywny.
Drugi błąd polega na tym, że wprawdzie ma stronę, blog, ale nie robi kompletnie nic, by ktokolwiek się o nich dowiedział. Czyli nie uprawia tego tak zwanego marketingu. To tak samo jak mój kolega, który zamierzał zrobić stronę dla swojego biznesu, ale kompletnie nie miał pomysłu, jak ją potem promować.
Nie idźcie tą drogą
Zróbcie coś swojego, cokolwiek. Niech nawet ta strona na początku będzie brzydka. Przyjdzie czas na profesjonalne szablony, wtyczki, newslettery, landingi i inne dobrodziejstwa. Jako dowód, napiszę wam, że kiedy moja witryna joannaszymanska.pl wyglądała „jak idź stąd i nie wracaj”, ale za to była intensywnie pozycjonowana, zbierała klientów jak szalona.
Oczywiście, jakieś tam standardy wizualne trzeba spełniać, by nie straszyć i narażać się na pośmiewisko. Podpatrujcie, jakie są trendy i trochę je respektujcie. W internecie wczesnego Gierka witryny były przeładowane gifami, panelami bocznymi, kalendarzami i innymi cudami. Dziś stawia się na minimalizm. Nie wspominając o przyzwoitych tekstach, które przecież są najważniejsze. 😎
Myśląc o swoich stronach, nie skupiajcie się na nic niewartych drobiazgach i upiększaczach, a na tym, by te strony były czytelne, przyjazne użytkownikom, by znalazły się na nich informacje, które chcecie przekazać. I najważniejsze, a jak się okazuje najtrudniejsze do wykonania, by ktoś w ogóle tam zaglądał.
Och, jakby to było wspaniale, gdyby piękna, nowoczesna strona z fajerwerkami gwarantowała fejm i sukces w biznesie. Gdyby tylko piękne blogi zyskiwały na popularności, sukces wielu blogerów byłby niewytłumaczalny. Podobnie jest zresztą w życiu – piękna, elokwentna i elegancka żona, może być powodem do dumy, ale wcale nie musi dać szczęścia mężowi. Bo na przykład będzie wybitnie leniwa.
Powierzchowność to nie wszystko, moi drodzy. I tak jak kolczyki, hybrydowe paznokcie, czerwona szminka od Diora, tak i wtyczki oraz inne dobrodziejstwa, są tylko dodatkami. Wprawdzie miłymi i czasem nawet pomocnymi. Ale tylko dodatkami.
Graficy będą was przekonywali, że biznes zaczyna się od logo, agencje social media, że dziś bez fejmu na fejsie i insta, to ani rusz, youtuberzy wybuchną śmiechem, bo przecież dziś nikt nie czyta i tylko video się liczy. A ja, jako copywriter, powiem, że bez fajnych tekstów to nic nie zdziałacie. 😎
I to nie jest tak, że gardzę różnymi narzędziami, ale nawet jak jakieś włączę i przetestuję, odpowiadam sobie na pytanie: czy to jest mi niezbędne i czy wnosi cokolwiek pożytecznego? Obecnej stronie wciąż daleko od ideału. Ale wiecie co? Jest czytelna, nie straszy, pozyskuje klientów, a ja wolę zająć się swoją robotą.