Nałogi, w które wpędził mnie freelancing. Klub Anonimowego Freelancera
Zamiast się rozpisywać, od razu przejdę do rzeczy, czyli przedstawię moje uzależnienia internetowe. Podsumowując 6 lat pracy, wyszło mi, że freelans wpędził mnie w:
Netoholizm/siecioholizm
Nie każdy jest w stanie pojąć, że kiedy siedzę z telefonem w łapie i patrzę się w ten wyświetlacz, mogę pracować. Czytać artykuł na blogu branżowym, pisać posta na FB, czy odpisywać na maila. Gorzej jest, gdy człowiek uświadamia sobie, że czas spędzony w internecie bierze górę nad innymi czynnościami. Kiedy brak połączenia wywołuje panikę i myśl „co ja teraz będę robić!?”
Facebookoholizm
To zdecydowanie najgorsze uzależnienie internetowe. Facebook – tu spędzam zdecydowanie najwięcej czasu. Za dużo. Zawsze byłam raczej biernym uczestnikiem social media, ale to nie zmienia faktu, że wyrobiłam u siebie przymus czytania wszystkiego, co pojawiało się na news feed. Kiedy zaczęło mnie to frustrować, zrobiłam coś szalonego, mianowicie usunęłam wszystkich znajomych z FB i odfajkowałam zbędne, memowe profile i wypisałam się z wszystkich dziwnych grup lasujących mózg typu social media after hours. Z tej akurat wypisałam się trochę wcześniej, po tym, jak ktoś wrzucił zdjęcie matki „wysadzającej” dziecko pod krzaczkami opisując je komentarzem „$^%$#$ matka”, a nikt nie podzielał mojego zdania, że dziecko jednak czasem musi zrobić siusiu i chwała mu za to, że nie robi w majtki.
Najpierw miałam pomysł, by korzystać z jakiejś blokady news feed, która polega na tym, że nie widzi się żadnych wpisów. Trochę to było bez sensu, bo okazało się, że na mam, co robić na tym Facebooku, a może właśnie teraz dzieje się jakiś superważny kryzys jakiejś marki. Odkryłam, że blokada nie działa w trybie incognito. Czyli wróciłam do punktu wyjścia. I potem zaczęłam usuwać, usuwać, setki profili i znajomych, aż FB zauważył, że coś kombinuję i zaczął mi utrudniać aktywność na FB. Np. co jakiś czas nie mogłam przejść do jakichś opcji, póki „nie dodam kogoś do znajomego”.
Nie powiem, miło mi się zrobiło, gdy zadzwoniło do mnie kilku znajomych i osób z rodziny z pytaniem „Aśka, dlaczego nie widzę ciebie w znajomych, usunęłaś mnie?” Minus jest taki, że teraz nikt nie chce mnie dodawać do grup społecznościowych, bo moje konto wygląda jak fakeowe. 😉
Uznałam, że może lepiej będzie jak przekuję nałóg na korzyść i wykorzystać FB tylko do zawodowych celów. I tak też zrobiłam. Jak nigdy, zaczęłam być aktywna na swoim Fan Page. Wprawdzie nie mam jeszcze tysięcy obserwatorów, ale poznałam kilka fajnych osób, które regularnie udzielają się pod moimi postami. Zawsze miałam problem z tym, jak ugryźć Facebooka od strony zawodowej, aż w końcu postawiłam na naturalność. Czyli wypisuję różne głupoty i momenty z życia freelancera. Jak jesteście ciekawi, co tam u mnie słychać- zapraszam tu:
#prawdaboli Wracam do domu po odprowadzeniu dzieci do placówek edukacyjnych. Stoję bez ruchu, zamyślona na klatce…
Opublikowany przez Joanna Szymańska – copywriter 12 października 2017
Wiem, że to trochę zakłamane reklamować teraz swój FP, ale uznajcie, że mój profil jest zawodowy. 😀
Infoholizm
Zauważyłam, że gdy podczas imprezy zaczyna towarzystwu schodzić na różne dziwne tematy, i chcę komuś coś udowodnić, albo nie wierzę w jego słowa, wchodzę na Wikipedię lub inną stronę. „A widzisz, miałam rację!” Notorycznie chcę coś sprawdzać, zawsze myli mi się data zakończenia jakiejś wojny, powstania, czy innego wydarzenia, o którym zapomnieć nie wypada. Gdy np. widzę filmik ośmieszający człowieka, który nie pamięta, kiedy miało miejsce jakieś ważne wydarzenie historyczne, natychmiast sprawdzam, czy ja na pewno to wiem.
A potem się dowiedziałam, że to jest infoholizm. Ten freelans to samo zło.
Fonoholizm
Czasami marzę, by powrócić do korzystania ze swojego analogowego Samsunga, który nawet nie zapisywał wysłanych smsów. Bo ten mój obecny Samsung robi wszystko, bym go stale chciała mieć przy sobie. Jest gorszy niż dzieci, bo ich to akurat nie mam ochoty taszczyć w każde miejsce na ziemi.
Obecnie popołudniami i w weekendy bardzo często celowo wychodzę z domu bez telefonu (zwłaszcza, gdy idę na spacer) i nie obchodzi mnie to, że ludzie mają pretensje, że ” nigdy nie można się do mnie dodzwonić”. Nie mam też podanego numeru telefonu na stronie, dlatego jedyną formą kontaktu ze mną jest formularz na stronie. W zasadzie to właśnie smartfon wpędził mnie w większość nałogów, zwłaszcza w kolejny.
Mailoholizm
Nie wiem jaki diabeł kazał mi kiedyś zintegrować skrzynkę mailową z telefonem. Jak w każdym nałogu, najpierw jest ekscytacja „ojaaacie, mogę czytać maile na telefonie”, a potem tylko „bim-bam, bim-bam, masz wiadomość, masz wiadomość, masz wiadomość, masz wiadomość”.
Założyłam nową skrzynkę mailową, podpięta pod domenę joannaszymanska.pl. Kazałam mężowi wpisać hasło, zrobiłam autozapamiętanie i odtąd mogę czytać maile tylko z poziomu jednego komputera. Zaglądam do nich w określonych godzinach – wieczorem tylko jak chcę odpisać na wiadomości. Oduczyłam się odpowiadać na każdy mail w ciągu godziny. Otwieram maile wg kolejności, a te dziwne w stylu „proszę mi napisać taki tekst, żeby translator Google przetłumaczył go poprawnie na każdy język” zdarza mi się pozostawiać bez odpowiedzi.
Kiedyś było mi szkoda, jak dostawałam odpowiedź, że odpisałam na mail o dzień za późno, ponieważ zlecenie jest już nieaktualne. Dziś myślę, że w takim razie nie było mnie warte. 😉
Blogoholizm
Ileż to czasu zajęło mi zrozumienie, że wszystkich blogów nie przeczytam i większość z nich, nawet tych branżowych, jest wtórnych. Dlatego staram się unikać takich, które opowiadają tylko o czyimś życiu, wałkują milion razy o tym, że warto dziś postawić na content marketing, a teksty muszą być pisane dla ludzi, a nie pod SEO, ograniczając się do tych, z których naprawdę czegoś się nauczę lub będę miała chociaż dobrą rozrywkę. Unikam też takich, które wprowadzają mnie w kompleksy.
Kawoholizm
Co w tym w domu robić, oprócz jedzenia i siedzenia na FB? Kawka, jedna, druga, trzecia, czwarta. Mój mąż zaczął mi nie dowierzać, że ja w tym domu sama siedzę, bo przecież żaden normalny człowiek nie opędzluje puszki kawy w 3 dni. Nigdy nie lubiłam Inki, ale pewnego dnia zaryzykowałam. Kupiłam słoik z mieszanką kawy zbożowej (90%) i kawy rozpuszczalnej (10%). Okazało się całkiem smaczne, a mój organizm szybko dał się oszukać, myśląc, że raczę go normalną kawą. Polecam!
……………………………………………………
Niby półżartem, ale trochę mnie to wszystko szczerze zaniepokoiło. Jako osoba pracująca przez internet, jestem z bardzo wysokiego ryzyka uzależnienia od internetu. Mnie wychodzi na to, że nie dopadły mnie tylko uzależnienia od cyberseksu i gier internetowych.
Wszystko jest dla ludzi. Piwko, papierosek, seks, fast food, marihuana, tabletka od bólu głowy, Facebook. Do momentu, aż zaczynają kierować twoim życiem i na nie negatywnie wpływać. Póki nie jest jeszcze ze mną tak źle, bo przecież dzieciom jeść daję, z ludźmi rozmawiam, nie mam objawów odstawienia internetu (np. panika, niepokój i drgawki) oraz skutków uzależnienia (np. zaniedbanie rodziny i problemy finansowe), chcę zacząć kontrolować swój czas w świecie wirtualnym. Czas przestać się oszukiwać, że ciągle pracuję, dlatego gapię się na ten monitor.
Myślę, że podejmuje się za mało dyskusji na temat siecioholizmu. Wmawiamy sobie, że przecież nie można się cofać, taka jest teraz rzeczywistość, a biznesy robi się w sieci. A mnie gdzieś w głowie pozostaje wizja świata przedstawionego w filmie „Surogaci„ . Albo „Wall-E”, gdzie maszyna okazuje się bardziej ludzka niż człowiek.
Zapominamy, że uzależnienie od internetu to choroba, którą powinno się leczyć!
Uff, ulżyło mi.
Zapraszam was do klubu Anonimowego Freelancera. Tylko Disqus będzie wiedział o waszych nałogach. 😉