10 powodów, dla których NIE współpracuję z portalami dla copywriterów
Może na wstępie zaznaczę, że nie uważam, by portale dla copywriterów, czy może bardziej platformy pośredniczące między copywriterami a zleceniodawcami i giełdy tekstów (np. supertreść, goodcontent, textbroker itp.) nie miały zalet. Są „wymarzone” dla osób, które tylko dorabiają na copywritingu. Albo stawiają pierwsze kroki w pracy zdalnej. Choć czasami myślę, że tysiąc razy korzystniejsza jest praca za darmo (albo i z dopłatą) dla porządnej agencji.
Żeby współpracować z takimi portalami dla copywriterów, nie trzeba mieć doświadczenia, portfolio, własnej strony. Każdy może się zarejestrować, napisać próbny tekst i gotowe. Bierze zlecenia. „Każdy” to słowo klucz.
Ponadto większość dużych i znanych firm świadczących tego typu usługi, jest uczciwych, czyli wypłacalnych. Tego nie można im odmówić. W końcu przeszłam różne etapy freelansu i troszkę się o nie otarłam.
A teraz, na drugim wstępie zaznaczę, żebyście:
wszelakie platformy i portale dla copywriterów omijali szerokim łukiem.
Jeżeli poważnie myślicie o pracy zdalnej, chcecie pisać teksty na strony internetowe i na tym zarabiać… to źródeł dochodów musicie szukać gdzie indziej. Nie na portalach.
Nie musicie się tam rejestrować. Przetestowałam je niemal wszystkie za Was.
Moja ocena brzmi: dajcie sobie spokój.
Jeśli dziś stawiasz pierwsze kroki w copywritingu i korzystasz z takich platform, może ze mnie kpisz, pukasz się w czoło. Za pół roku, maksymalnie rok, przyznasz mi 100% racji.
Już dawno przestałam się interesować platformami dla copywriterów. Zobaczcie, dlaczego…
1. Nie mam osobistego kontaktu ze zleceniodawcą
Niby są tam formularze, za których pośrednictwem mogę się kontaktować z klientem, ale to nie to samo co osobista rozmowa czy wymiana maili.
2. Nie chcę być numerem ID
Wolę pracować pod własnym nazwiskiem, na własną renomę. Mogę napisać nawet milion tekstów na platformie, ale nijak przełoży się to na mój rozwój czy wizerunek. Tam zawsze będę nic nieznaczącym numerem. Kiedyś jak podpisałam się w rozmowie z klientem własnym nazwiskiem, dostałam info od administratora serwisu, że jak to się powtórzy, to mnie usuną. Nie ma sprawy. Zleceniodawcy muszą być świadomi, że copywriterzy piszący za pośrednictwem platform nie będą się bardzo „wczuwali” w swoją pracę, bo są tam nikim.
3. Nie lubię biurokratycznych systemów oceniania
Zdaję sobie sprawę z tego, że na takich stronach musi być wprowadzony prosty i czytelny system oceniania. Ale 3/5 nic mi nie mówi. Schematyczne oceny spłycają pracę copywritera i wypaczają ideę content marketingu.
Współpracując osobiście z klientem, dostaję jasny feedback: „Pani Joasiu, to i to trzeba zmienić.” „Pani Joanno, to i to mnie się nie podoba, bo to i to”. A nie że ktoś, może osoba bez żadnych kompetencji, wystawia copywriterowi ocenę. A potem ten biedny copywriter ma się zastanawiać, dlaczego dostał 3, a nie na przykład 7.
4. Nie szukam bezosobowej współpracy
Wszystko to zawiera się w powyższych punktach. Piszesz, bo piszesz. Taka masówka odpowiada pozycjonerom, którzy zamawiają słabej jakości teksty seo. Dla nich liczą się głównie słowa kluczowe i niska cena. Takie portale w pełni zaspokajają ich potrzeby. Zamawiają, dostają, płacą i zajmują się dalej swoją robotą. Nie muszą „użerać się” z seo copywriterami”, którzy naprawdę bywają różni.
5. Nie cierpię zasady „kto pierwszy ten lepszy”
Żeby łapać zlecenia, trzeba non stop przesiadywać na danym portalu, bo te z reguły szybko są zaklepywane przez innych autorów. Ja wolę ten czas poświęcić na przykład na pisanie tego tekstu albo optymalizację strony pod kątem SEO, by to zleceniodawcy sami się do mnie zgłaszali.
6. Nie cenię braku pewności i stabilności
Zlecenia raz są, raz ich nie ma. Platformy odzwierciedlają wszelkie wady pracy zdalnej. Mają cię na każde zawołanie, nie oferując wiele w zamian. Pracując na etacie, również możemy być wyrobnikami. Pracodawca gwarantuje jednak (albo raczej musi zagwarantować, bo tego wymaga prawo) ubezpieczenie, stałą pensję, pakiet świadczeń socjalnych. Dostajemy kasę, czy mamy pracę, czy akurat pijemy kawę. Będąc freelancerem, niepewność to chleb powszedni.
Jednak współpracując osobiście ze zleceniodawcami, budujecie swoje portfolio, nawiązujecie kontakty, sporo się uczycie i rozwijacie. Czasami pracuję dla klientów, którzy o e-marketingu, a nawet pisaniu tekstów na strony internetowe, wiedzą więcej niż ja. Podsyłają mi ciekawe narzędzia, sugerują poprawki, które potem analizuję i dzięki temu piszę lepsze teksty i lepiej odpowiadam potrzebom moich kolejnych klientów. Pisząc dla pośredników, nie mam żadnych z powyższych korzyści. Mają zlecenia, to mają, nie mają, to nie mają.
7. Nie lubię psucia rynku
Rynek pracy zdalnej i tak już cienko przędzie. Wicie, #pisanienapróbę, #będzieszmiałdoportfolio, klienci nie szanują freelancerów, o czym pisałam tu >>>>Jak rozpoznać lewego klienta?
Platformy jeszcze bardziej dobijają rynek freelancingu. Takie portale są tworzone wyłącznie z chęci zysku ich twórców. Żerują na skąpych klientach i niedoświadczonych copywriterach. Czego w żaden sposób nie należy potępiać, a jedynie podziwiać. Jednak my, copywriterzy, wcale nie musimy dokładać swoich cegiełek niezbędnych do budowy tych biznesów.
I tak naprawdę byłabym w stanie przełknąć wszystkie te niedogodności, gdyby nie:
8. Niskie zarobki
9. Niskie zarobki
10. Niskie zarobki
Tak jak pisałam wyżej, tego typu portale zostały stworzone głównie dla zleceniodawców kupujących duże ilości niskopłatnych tekstów. Nie ma co liczyć na stawki większe niż 10zł za tekst. To i tak szaleństwo, bo najpowszechniejsze to jakieś 1-2 zł. Przy takich cenach, nie da rady się utrzymywać z copywritingu.
Kiedyś podjęłam się napisania kilkunastu opisów ubrań. Zapoznanie się z wytycznymi do każdego zlecenia zajęło mi co najmniej 5 minut. Pisanie tekstu to kolejne 20-30, czasem i 40 minut. Potem czekanie na akceptację, poprawki. Wyszło mi, że pracowałam dwa dni, a na moje konto wpadło łącznie może 15 złotych. Złoty interes. Powiedziałam: nigdy więcej. I tego już od dobrych paru lat się trzymam. Wyszło mi tylko na dobre.
Podsumowując
Współpraca z platformami treści:
- Na początek – może i tak.
- Jeśli nie wiecie, od czego zacząć – czemu nie.
- Jeśli tylko dorabiacie na pisaniu tekstów – w sumie dobre i to.
- Jeśli nie macie własnej strony/portfolio – niech będzie, choć i tak platformy dla copywriterów to żaden awans w karierze.
- Jeśli nie chce się wam szukać zleceń, budować bazy własnych klientów, bo chcecie mieć nawet kiepskie zlecenia podane jak na tacy – skoro chcecie, to nic nikomu do tego.
- Jeśli chcecie zarabiać pieniądze – NIE!
Alternatywa dla portali dla copywriterów
Pisząc ten tekst, nie miałam na myśli portali z ogłoszeniami typu Oferia, bo tam teoretycznie copywriterzy dyktują stawki, choć duża konkurencja sprawia, że są one tak niskie, że aż żenujące. Trochę lepiej wygląda to w Useme, a także na międzynarodowym portalu Freelancer.com, który na chwilę obecną jest bardzo rozbudowany i umożliwia zdobywanie klientów z całego świata. Jest i druga strona medalu – są miejsca na świecie, gdzie 2 czy 3 dolary za tekst są ogromną kwotą, dlatego może się zdarzyć, że polskie stawki będą mało atrakcyjne dla zleceniodawców.
Ale jeśli nie macie jeszcze konta w Useme i Freelancer.com, warto to zmienić i zobaczyć, co tam słychać. Na pewno to duże lepsze niż szukanie ofert na portalach dla copywriterów. 😉