Czy zła nazwa może położyć Twój biznes? Jak wymyślić nazwę firmy? Tak samo jak imię dla dziecka ;-)
Kiedyś na FB wspominałam, że niektóre firmy (albo projekty), dla których wymyśliłam nazwy, już nie istnieją. Zastanawiałam się, czy mogę chwalić się nimi w swoim portfolio. Wyrażałam też obawy, czy aby czasem nie jestem odpowiedzialna za ich porażki. 😉 W końcu biznes zaczyna się od nazwy dla firmy, jak przekonują specjaliści od namingu. Uspokajają mnie marketingowcy, uważając, że nazwa firmy nie ma znaczenia, jeśli wyda się dużo kasy na promocję. Wtedy do głosu dochodzą ekonomiści, tłumacząc, że marne to wszystko, jeśli szefostwo źle zarządza pieniędzmi. Każdy sobie rzepkę skrobie.
Jeśli miałabym być szczera, to najbardziej ufam tym ostatnim, ponieważ kiedyś wyczytałam, że główną przyczyną bankructwa europejskich firm jest brak płynności finansowej. Co ciekawe firma może mieć świetną markę, ogromny majątek, nieruchomości, ruchomości, kapitał ludzki, ale na nic się to zda, jeśli nie będzie miała żywej gotówki na zapłatę bieżących należności. Choć specem od finansów nie jestem, wydaje się to całkiem logiczne. Mogę mieszkać w luksusowym mieszkaniu na kredyt i nie mieć gotówki na czynsz i jedzenie. Sąsiedzi będą mi zazdrościć, nie wiedząc, że moja lodówka jest pusta. Elvis Presley swojego czasu był najbardziej znanym i najlepiej zarabiającym muzykiem na świecie, a żył tak rozrzutnie, że w ostatnich latach dość krótkiego życia miał problemy finansowe.
Tworzenie nazwy firmy
Wiecie, co sobie ostatnio pomyślałam? Że tworzenie nazwy dla firmy pod wieloma względami przypomina szukanie imienia dla dziecka. Zaraz to udowodnię.
Gdy zakłada się biznes, ogrom czasu spędzamy na zastanawianiu się, jak go nazwać. Można również zlecić to agencji namingowej albo copywriterowi, jednak większość przedsiębiorców robi burzę mózgów i we własnym zakresie wymyśla nazwy dla firm. Spędzają nad tym mnóstwo czasu, podobnie jak rodzice tygodniami głowią się, jak tu nazwać swoje dzieci.
Od nazwy firmy zależy Twoja przyszłość
Pamiętam, jak bardzo przeżywałam wybór imienia dla córki. Miałam bardzo konkretne wymagania i oczekiwania. Ubzdurałam sobie, że imię definiuje człowieka i dobry lub zły wybór, może zaważyć na jej życiu. Z uwagi na to, że tata do wyboru imienia naszego dziecka podchodził bez takich rozkmin, uznałam, że to ja będę miała ostatnie słowo i zajmę się tematem. 😉
Założyłam, że imię naszej córki musi być:
-
Piękne i eleganckie
Nie tylko ładnie brzmiące, ale i takie, które będzie nasuwać myśl, że jego właścicielka jest kimś szczególnym. Jak jeszcze była w brzuchu, podejrzewałam, że będzie piękna, mądra i wyjątkowa. 😉 Nie pomyliłam się!
Podobne myśli towarzyszą nam przy wyborze nazwy dla firmy. Chcemy, by definiowała markę, jej pochodzenie, styl, wizerunek. Nie zawsze nazwa musi być elegancka, bo może też być zabawna, drętwa lub przykuwająca uwagę (np. Cinkciarz ;-)) Ale trzeba ją jakoś dopasować do branży. Inaczej nazwa się restauracje, inaczej firmy w sieci, a jeszcze inaczej sklepy czy firmy usługowe.
-
Oryginalne, ale nie za bardzo
Chciałam, żeby moja córka miała dość niepowtarzalne imię, żeby zwracało na siebie uwagę. Żeby w klasie nie było kilku Julek i Natalek. Ale też miałam postanowienie, że imię nie może być zbyt ekstrawaganckie, udziwnione, obcojęzyczne i śmieszne. Odpadało np. Vivien. Nie chciałam też mieć w domu Jesiki Szymańskiej.
Nazwa również powinna być wyszukana, ale też łatwa do wymówienia i zapamiętania. Zdarzało się, że godzinami pracowałam nad idealną nazwą dla jakiejś firmy. W końcu przychodził moment, w którym mogłam rzecz: mamy to, wymyśliłam fajną i niepowtarzalną nazwę! A potem sprawdzałam w sieci i okazywało się, że na rynku istnieje już co najmniej 10 firm, które mają podobną lub identyczną nazwę. :/ ;-)Bardzo mnie to dziwiło, ponieważ niektóre z nich zrodziły się w mojej głowie, były neologizmami, co oznaczało, że były całkowicie nowymi wyrazami, zlepkami sylab i liter. Czasami miałam wrażenie, że na świecie zarejestrowano już chyba wszystkie możliwe nazwy firm i domen.
-
Ponadczasowe
Dziś znów wraca moda na klasyczne imiona typu Jan, Stanisław, Maria itp. Nic do nich nie mam, ale ja wolałam, żeby moja córka miała imię z jednej strony klasyczne i polskobrzmiące, z drugiej nowoczesne i łatwe do wymówienia w każdym kraju na świecie. W grę nie wchodziły imiona „szumiące”, zawierające „sz, ś, ć” itd., bo gdyby w przyszłości miała szefową, męża albo kochanka obcokrajowca, to mieliby problemy z wymówieniem. 😀 Chciałam, żeby pasowało zarówno do małej dziewczynki, jak i dorosłej kobiety i dobrze się prezentowało bez względu na to, kim będzie w przyszłości. Te hormony ciążowe wszystko komplikują i coś dziwnego robią z mózgiem przyszłej matki. 😉 Ale ja serio tak bardzo to przeżywałam.
Nazwę dla firmy również powinno wybierać się tak, by dobrze brzmiała dziś i za 15 lat. Nie wiadomo, co firmę czeka w przyszłości. Być może rozszerzy działalność i wtedy np. nazwa nie będzie pasować. Dziś śmiejemy się z takich nazw jak Marbud, Mudex, Buwoj, Drutex. Pamiętajmy, że wiele z nich powstało w latach 90., gdy właśnie takie nazwy były modne. Nikt wtedy zbytnio nie kierował się podstawami namingu. Filozofia była prosta. „Mam firmę budowlaną, nazywam się Marek — moja firma będzie się nazywała Marbud”. A Drutex czy Maspex są najlepszymi przykładami tego, że nazwa nie ma znaczenia, jeśli się dobrze robi biznes.
No i w końcu wybrałam to idealne imię!
Jak widzicie, miałam duże wymagania wobec imienia pierwszego dziecka. ;-D Wertowałam kalendarze, strony z najpopularniejszymi imionami, analizowałam imiona świętych i wyklętych.
Po wielu wnikliwych analizach, debatach z mężem, stwierdziłam, że wszystkie te kryteria spełnia imię „Laura”. Nigdy nie słyszałam, ani nawet nie znałam nikogo, kto by nosił takie imię. Poza Laura Palmer z serialu „Twin Peaks”. Z tego, co sprawdziłam, wyszło mi, że imię „Laura” jest wręcz międzynarodowe i nawet po chińsku brzmi podobnie. To było to — znalazłam wymarzone, idealne, piękne imię dla mojej córki, które bez wstydu będzie nosić do końca życia. Nazwisko trochę mi nie pasowało do moich wysokich standardów nazewnictwa, bo „Szymański/a” to jedno z najpopularniejszych nazwisk w Polsce. Ale cóż, nie można mieć wszystkiego. 😉
Pamiętam ten dzień, w którym pierwszy raz na podwórku usłyszałam, jak ktoś woła „Laura, Lauraaaa”. I to nie było do mojej córki. Okazało się, że tuż obok żyje jeszcze jedna Laura. Jak śmie! 😉 Potem w szkole, i to w jednej klasie, też pojawiła się Laura. A teraz słyszę to imię na każdym kroku. Ech. Cała strategia wymyślania wyjątkowego imienia poszła na marne. 😉
Przy drugim dziecku sprawa była dużo prostsza. W dalszym ciągu miałam w głowie swoje kryteria dotyczące ponadczasowości i elegancji, ale nauczona doświadczeniem, nie szukałam już wyjątkowości. Wybór padł na „Dominik”.
Nazwa firmy nie taka znów ważna, bez przesady
Moja znajoma założyła niewielki biznes, a gdy usłyszałam, jak go nazwała, pomyślałam: „urocza nazwa, idealnie pasuje do takiej firmy”. Była to typowa gra słowna, rymująca się, pasująca do biznesu skierowanego do rodziców małych dzieci. Nigdy takiej nazwy nie słyszałam, ale jej brzmienie nasuwało skojarzenia z rymowankami dla dzieci albo pieszczotliwymi zwrotami wypowiadanymi do małych dzieci. Nie powiedziałam, jej, że po sprawdzeniu w Google i na FB wyszło mi, że istnieje co najmniej 10 firm (polskich i zagranicznych) o takich samych nazwach.
I tak to jest. Nazwa firmy ma jakieś tam znaczenie, ale też nie przesadzajmy. Dobra nazwa nie zarobi pieniędzy. Zła nazwa nie położy firmy, jeśli będzie się nią dobrze zarządzać. No i nie zapominajmy o gustach i osobistych preferencjach. Choć jakieś tam standardy w wymyślaniu nazwy trzeba zachować, to dana nazwa nigdy nie będzie podobać się wszystkim. To, że uważam „Laurę” najpiękniejszym imieniem świata, jest tylko moją osobistą opinią. Mnie może się nie podobać imię Zofia, ale moja znajoma ma prawo sądzić, że jest wyjątkowo urodziwe.
Czy moja córka mogłaby się nie dostać na studia, bo komuś się nie spodobało jej imię? Czy jakiś mężczyzna nie będzie chciał jej zaprosić na randkę z powodu imienia? Czy to ma aż tak wielkie znaczenie? No ma i nie ma. 😉 Ważne, żeby nie narażać dziecka na śmieszność i nie wybierać imienia, z którego inni będą szydzić. Choć teoretycznie dzieciaki, jak się uprą, to zawsze znajdą powód do wyśmiewania.
Czy firma mogłaby nie pozyskać inwestorów z powodu brzydkiej nazwy? Czy nazwa OSRAM, mająca w j. polskim wyjątkowo negatywną konotację wpłynęła na jej sukces w Polsce? Czy jeśli Google nazywałoby się dziś Troodle, Sroodle albo Bytoodle sprawiłoby, że nie chciałoby nam się z jego korzystać? Kwestia przyzwyczajenia.
Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Są różne gusta i preferencje. Fajnie mieć fajną nazwę, ale jeszcze fajniej umieć ją wykorzystać w świecie biznesu.