Co zamiast umowy? Jak się zabezpieczyć?
Z moich doświadczeniem wynika, że najlepszym sposobem na zmniejszenie ryzyka niezapłacenia za wykonaną pracę, jest spisanie umowy. Eureka. Patrząc wstecz, nigdy mi się nie zdarzyło, żeby klient, z którym spisałam umowę o dzieło, unikał płatności. Gdy tej umowy nie było – bywało różnie. Choć nie mam szerokiej wiedzy prawniczej, to wiem, że słowna czy pisemna deklaracja zamówienia usługi jest tak samo wiążąca jak długi dokument z paragrafami i podpisami. Czyli, jeśli klient wystosował do nas maila, w którym jest czarno na białym, że zamawia usługę, to należy to traktować jako zawarcie umowy, z której dwie strony muszą się wywiązać.
No ale można na swojej drodze spotkać osoby, dla których taki mail nic nie znaczy, w tym sensie, że nie mają chęci wywiązać się z zawartej umowy. W skrócie: nie chcą zapłacić. Bo przecież nie było żadnej umowy. A tak sobie tylko mailowaliśmy przez 4 dni. Z nudów.
Do stałych klientów mam pełne zaufanie, dlatego tu wystarczy mi telefoniczne lub mailowe zamówienie usługi. Co nie znaczy, że nie spotkałam się z rozczarowaniem, dlatego dziś polecam stosować zasadę ograniczonego zaufania w KAŻDYM przypadku. Jeśli ktoś współpracował ze mną raz, czy dwa – jeszcze nie jest moim stałym klientem. 😉 Przyznam, że w przypadku mniejszych lub jednorazowych zleceń, nie ciągnie mnie do spisywania umów, ale za to stosuję inne formy zabezpieczeń. Najczęściej są to:
- Zaliczka
- Płatność w ratach (wraz z postępem prac)
- Formularz zamówienia!
Co to jest formularz zamówienia?
Jest to dokument, w którym zawarte są dane zamawiającego i wykonawcy oraz inne informacje dotyczące zlecenia. W praktyce to prawie to samo co standardowa umowa, ale w krótszej wersji i do zastosowania również w przypadku wystawiania faktury na firmę czy wystawiania faktury przez pośrednika (np. useme).
Z reguły proszę klienta o podpisanie takiego formularza i przesłanie do mnie kopii (skan) drogą mailową. Klient wypełniający formularz w większym stopniu poczuwa się do dotrzymania obietnicy, czyli zapłaty. Bo w końcu coś podpisał, zobowiązał się. Obydwoje mamy to na piśmie.
Jeśli interesuje was, jak taki dokument może wyglądać w przypadku zamówień na teksty lub inne usługi w sieci – tu możecie pobrać formularz zamówienia.
Zabezpieczajcie się, freelancerzy, bo nie znacie dnia, ani godziny, kiedy wasze prośby o zapłatę odbiją się echem. I czkawką.